W ostatnim poście opisałem przebieg pewnej rekrutacji, w której uczestniczyłem, aż do rozmowy z kierownikiem projektu. Post ten stanowi dokończenie tego tematu, a w szczególności zawiera odpowiedź na pytania jakie pojawiły się w komentarzach.
Po jakimś czasie po rozmowie z kierownikiem projektu, w tej chwili już nie pamiętam szczegółów, zostałem zaproszony do kolejnego etapu rekrutacji. Tym razem musiałem pofatygować się do innego miasta na serię rozmów z przedstawicielami firmy z zagranicy. O takiej konieczności zostałem zresztą poinformowany dużo wcześniej i dlatego również na każdym z wcześniejszych etapów rekrutacji była sprawdzana moja znajomość angielskiego. Nie ukrywam, że taka podróż nie do końca mi się podobała ale ponieważ praca wyglądała bardzo obiecująca to zdecydowałem się na wyjazd.
Na rozmowę pojechałem samochodem ze względu na elastyczność, jadę kiedy chcę, nie przejmuję się godziną odjazdu pociągu... Decyzja była dobra i zła. Zła ponieważ 6 godzin jazdy to męcząca sprawa, a dobra bo pociągiem nie byłoby wiele krócej, a musiałbym jeszcze płacić za taksówkę itd. Na rozmowę pojechałem dzień wcześniej aby się porządnie wyspać. Nocleg miałem prawie za darmowo, a za benzynę zwrócono mi pieniądze. Tutaj dodam, że z perspektywy uważam, że po tak długiej jeździe samochodem, a chyba nawet pociągiem porządny odpoczynek to konieczność. Innymi słowy nie ma sensu umawiać się na rozmowę o pracę tuż po długiej podróży. Zapewne można wypaść dobrze ale jestem przekonany, że zawsze będzie to gorzej niż kiedy będziemy wypoczęci.
Rozmowy z przedstawicielami z zagranicy trwały 3 godziny. W sumie odbyłem trzy rozmowy. Każda z nich była mocno techniczna ale dotyczyła trochę innych rzeczy. Rozmawiałem o algorytmach np.: programowanie dynamiczne, implementacji funkcji wirtulanych w C++, złożoności obliczeniowej, a także o rzeczach bardziej biznesowych. Muszę przyznać, że po tych rozmowach nabyłem większej pewności co do mojego mówionego języka angielskiego. To jednak co innego rozmawiać po angielsku na wczasach czy prowadzić luźną rozmowę, a co innego mieć kilkugodzinną rozmowę o pracę w tym języku z ludźmi, z którymi w inny sposób sie nie dogadasz.
Z przebiegu tych rozmów byłem zadowolony, a moje wrażenie zostało wkrótce potwierdzone bo zaproponowano mi pracę. Tutaj dodam, bo zapomniałem o tym wcześniej napisać, że rekrutacja dotyczyła stanowiska programisty czy jak to się nazywało w nomenklaturze tejże firmy. Z tą istotną różnicą, że było to stanowisku tzw. programisty algorytmicznego czyli takiego, który zajmuje się na co dzień przede wszystkim implementacją i analizą algorytmów np.: data miningowych, sortowania itp., a nie realizacją typowo biznesowych wymagań.
Dalszy etap rekrutacji to oczywiście negocjacje, które trwały dość długo (dwa spotkania, rozmowy telefoniczne). Jak się skończyły? Finalnie odrzuciłem ofertę pracy. Czemu? Wbrew pozorom nie chodziło o kwestie finansowe, a na pewno nie miały one decydującej roli. Głównym argumentem przeciw były powody natury rodzinno osobistej. Co tu dużo mówić, przeprowadzka do innego miasta kiedy całe życie spędziło się w Warszawie, ma się tutaj rodzinę, przyjaciół, pracę, mieszkanie i jest się zadowolony z życia to bardzo ciężka decyzja. Pozostaje mi tylko żałować, że oferta nie dotyczyła pracy w Warszawie.
Jako podsumowanie chciałbym wymienić te cechy/zalety tego procesu rekrutacyjnego, które spowodowały, że go zapamiętałem:
Po jakimś czasie po rozmowie z kierownikiem projektu, w tej chwili już nie pamiętam szczegółów, zostałem zaproszony do kolejnego etapu rekrutacji. Tym razem musiałem pofatygować się do innego miasta na serię rozmów z przedstawicielami firmy z zagranicy. O takiej konieczności zostałem zresztą poinformowany dużo wcześniej i dlatego również na każdym z wcześniejszych etapów rekrutacji była sprawdzana moja znajomość angielskiego. Nie ukrywam, że taka podróż nie do końca mi się podobała ale ponieważ praca wyglądała bardzo obiecująca to zdecydowałem się na wyjazd.
Na rozmowę pojechałem samochodem ze względu na elastyczność, jadę kiedy chcę, nie przejmuję się godziną odjazdu pociągu... Decyzja była dobra i zła. Zła ponieważ 6 godzin jazdy to męcząca sprawa, a dobra bo pociągiem nie byłoby wiele krócej, a musiałbym jeszcze płacić za taksówkę itd. Na rozmowę pojechałem dzień wcześniej aby się porządnie wyspać. Nocleg miałem prawie za darmowo, a za benzynę zwrócono mi pieniądze. Tutaj dodam, że z perspektywy uważam, że po tak długiej jeździe samochodem, a chyba nawet pociągiem porządny odpoczynek to konieczność. Innymi słowy nie ma sensu umawiać się na rozmowę o pracę tuż po długiej podróży. Zapewne można wypaść dobrze ale jestem przekonany, że zawsze będzie to gorzej niż kiedy będziemy wypoczęci.
Rozmowy z przedstawicielami z zagranicy trwały 3 godziny. W sumie odbyłem trzy rozmowy. Każda z nich była mocno techniczna ale dotyczyła trochę innych rzeczy. Rozmawiałem o algorytmach np.: programowanie dynamiczne, implementacji funkcji wirtulanych w C++, złożoności obliczeniowej, a także o rzeczach bardziej biznesowych. Muszę przyznać, że po tych rozmowach nabyłem większej pewności co do mojego mówionego języka angielskiego. To jednak co innego rozmawiać po angielsku na wczasach czy prowadzić luźną rozmowę, a co innego mieć kilkugodzinną rozmowę o pracę w tym języku z ludźmi, z którymi w inny sposób sie nie dogadasz.
Z przebiegu tych rozmów byłem zadowolony, a moje wrażenie zostało wkrótce potwierdzone bo zaproponowano mi pracę. Tutaj dodam, bo zapomniałem o tym wcześniej napisać, że rekrutacja dotyczyła stanowiska programisty czy jak to się nazywało w nomenklaturze tejże firmy. Z tą istotną różnicą, że było to stanowisku tzw. programisty algorytmicznego czyli takiego, który zajmuje się na co dzień przede wszystkim implementacją i analizą algorytmów np.: data miningowych, sortowania itp., a nie realizacją typowo biznesowych wymagań.
Dalszy etap rekrutacji to oczywiście negocjacje, które trwały dość długo (dwa spotkania, rozmowy telefoniczne). Jak się skończyły? Finalnie odrzuciłem ofertę pracy. Czemu? Wbrew pozorom nie chodziło o kwestie finansowe, a na pewno nie miały one decydującej roli. Głównym argumentem przeciw były powody natury rodzinno osobistej. Co tu dużo mówić, przeprowadzka do innego miasta kiedy całe życie spędziło się w Warszawie, ma się tutaj rodzinę, przyjaciół, pracę, mieszkanie i jest się zadowolony z życia to bardzo ciężka decyzja. Pozostaje mi tylko żałować, że oferta nie dotyczyła pracy w Warszawie.
Jako podsumowanie chciałbym wymienić te cechy/zalety tego procesu rekrutacyjnego, które spowodowały, że go zapamiętałem:
- Bardzo kompetentne osoby sprawdzające wiedzę techniczną.
- Dyskusja, a nie tylko ocena przedstawionych przeze mnie rozwiązań.
- Praca domowa do zrobienia.
- Sprawdzenie znajomości algorytmów i rozwiązywania zadań algorytmicznych.
- Prowadzenie części rozmowy w języku angielskim.
- Szczerość w odpowiedziach na moje pytania nawet jeśli odpowiadający wiedział, że taka odpowiedź może mnie zniechęcić.
- Jeśli firma wkłada tyle wysiłku w znalezienie pracowników to znaczy, że planuje dłuższą współpracę.
- Jeśli firma wkłada tyle wysiłku w znalezienie pracowników to znaczy, że potencjalni współpracownicy są bardzo kompetentni.
- Pisanie jakiegoś kodu przez kandydata.
- Test z wiedzy technicznej.
- Rozmowa z osobą techniczną i biznesową.
- Sprawdzenie znajomość języka angielskiego przynajmniej w stopniu pozwalającym czytać dokumentację.