Dzisiaj idąc do pracy byłem świadkiem jak pogotowie udzielało pomocy kobiecie, która zasłabła na moście London Bridge. Co w tym takiego ciekawego, ze postanowiłem o tym napisać? Moją uwagę zwrócił środek transportu jakim przyjechał ratownik czyli rower. Słyszałem o tym ale po raz pierwszy widziałem.
Temat podrążyłem trochę bardziej i dowiedziałem się, że w Londynie pogotowie posługuje się oczywiście samochodami ale również motocyklami (motorcycle responders) i rowerami (cycle responders). Dwa ostatnie środki transportu używane są w najbardziej ruchliwych/zakorkowanych dzielnicach tak aby nawet w godzinach szczytu dotrzeć do poszkodowanego w jak najkrótszym czasie. Za takim rowerowym pogotowiem wysyłany jest również ambulans. Jeśli jednak okaże się, ze poszkodowany nie musi zostać przetransportowany do szpitala to ratownik może odwołać wyjazd. Dzięki takiemu podejściu, od momentu wprowadzenia pogotowania rowerowego (10 lat temu) ambulanse musiały wyjechać o 20 tysięcy razy mniej, co przekłada się przecież na konkretne pieniądze. Inny niespotykany w Polsce "wynalazek" to Ambulance community responder czyli jednoosobowe pogotowie samochodowe, w którym pracują ochotnicy. Ich celem jest dotarcie do pacjenta i utrzymanie go przy życiu, aż do przybycia ambulansu, których liczba jest ograniczona.
O Brytyjskiej służbie zdrowia słyszałem dwie opinie, ze jest zła albo, że jest bardzo zła. Mam nadzieję, ze nie będę miał okazji tego zweryfikować ale przynajmniej pogotowie wygląda tutaj na dobrze zorganizowane i sprawnie działające.
Linki do poprzednich postów z serii na temat życia w Londynie:
Temat podrążyłem trochę bardziej i dowiedziałem się, że w Londynie pogotowie posługuje się oczywiście samochodami ale również motocyklami (motorcycle responders) i rowerami (cycle responders). Dwa ostatnie środki transportu używane są w najbardziej ruchliwych/zakorkowanych dzielnicach tak aby nawet w godzinach szczytu dotrzeć do poszkodowanego w jak najkrótszym czasie. Za takim rowerowym pogotowiem wysyłany jest również ambulans. Jeśli jednak okaże się, ze poszkodowany nie musi zostać przetransportowany do szpitala to ratownik może odwołać wyjazd. Dzięki takiemu podejściu, od momentu wprowadzenia pogotowania rowerowego (10 lat temu) ambulanse musiały wyjechać o 20 tysięcy razy mniej, co przekłada się przecież na konkretne pieniądze. Inny niespotykany w Polsce "wynalazek" to Ambulance community responder czyli jednoosobowe pogotowie samochodowe, w którym pracują ochotnicy. Ich celem jest dotarcie do pacjenta i utrzymanie go przy życiu, aż do przybycia ambulansu, których liczba jest ograniczona.
O Brytyjskiej służbie zdrowia słyszałem dwie opinie, ze jest zła albo, że jest bardzo zła. Mam nadzieję, ze nie będę miał okazji tego zweryfikować ale przynajmniej pogotowie wygląda tutaj na dobrze zorganizowane i sprawnie działające.
Linki do poprzednich postów z serii na temat życia w Londynie:
0 comments:
Post a Comment