02/12/2014

Zabawy z domenami aplikacyjnymi

Home

Proponuję zabawę z serii co zostanie wypisana na ekran. Mamy dwie klasy jak poniżej. Pierwsza z nich przekazywana jest pomiędzy domenami przez referencję, a druga przez wartość. Interfejs ITest ma charakter pomocniczy i nie ma znaczenia.
public interface ITest
{
   int Value { get; set; }
   void Start();
}

public class MarshalByRefObjectClass : MarshalByRefObject, ITest
{
   public int Value { get; set; }

   public void Start()
   {
      Console.WriteLine(AppDomain.CurrentDomain.FriendlyName);
      Value++;
   }
}

[Serializable]
public class MarshalByValueClass : ITest
{
   public int Value { get; set; }

   public void Start()
   {
      Console.WriteLine(AppDomain.CurrentDomain.FriendlyName);
      Value++;
   }
}
Mamy również następujący kod, w którym testuję jak zachowuja się:
  • Obiekty przekazywane przez wartość i przez referencję.
  • Utworzone w bieżącej (przy pomocy konstruktora) oraz w innej domenie (przy pomocy AppDomain.CreateInstanceFromAndUnwrap).
  • Przy wywołaniu na nich metody bezpośrednio oraz przy pomocy AppDomain.Callback.
Co daje łączenie 2 x 2 x 2 = 8 możliwości. Do testowania używam takiej metody pomocniczej:
private static void Test(AppDomain app, ITest test, bool doCallBack)
{
   if (doCallBack)
      app.DoCallBack(test.Start);
   else
      test.Start();

   Console.WriteLine(test.Value);
}
A to właściwy test, w którym najpierw tworzę obiekty przekazywane przez wartość/referencję lokalnie i w nowej domenie. Następnie wywołuję dla nich metodę Start i odczytuję właściwość Value.
var app = AppDomain.CreateDomain("TestDomain");

var asm = Assembly.GetExecutingAssembly();
var byRef = new MarshalByRefObjectClass();
var byRef1 = new MarshalByRefObjectClass();
var byRef2 = (MarshalByRefObjectClass)app.CreateInstanceFromAndUnwrap(asm.CodeBase, typeof(MarshalByRefObjectClass).FullName);
var byRef3 = (MarshalByRefObjectClass)app.CreateInstanceFromAndUnwrap(asm.CodeBase, typeof(MarshalByRefObjectClass).FullName);

var byValue = new MarshalByValueClass();
var byValue1 = new MarshalByValueClass();
var byValue2 = (MarshalByValueClass)app.CreateInstanceFromAndUnwrap(asm.CodeBase, typeof(MarshalByValueClass).FullName);
var byValue3 = (MarshalByValueClass)app.CreateInstanceFromAndUnwrap(asm.CodeBase, typeof(MarshalByValueClass).FullName);

Test(app, byRef, true);
Test(app, byRef1, false);
Test(app, byRef2, true);
Test(app, byRef3, false);

Test(app, byValue, true);
Test(app, byValue1, false);
Test(app, byValue2, true);
Test(app, byValue3, false);
Pytanie brzmi co zostanie wypisane na ekranie? Pokaż/Ukryj odpowiedź

Obiekty przekazywane przez referencję wypiszą na ekran nazwę domeny w jakiej zostały utworzone. Nawet jeśli wywołanie jest inicjowane w innej domenie to zostanie przekazne do domeny orginalej ponieważ pracujemy z proxy do obiektu. W przypadku obiektów przekazywanych przez wartość na ekran zostanie wypisana nazwa domeny w jakiej następuje wywołanie.

Jeśli chodzi o wartość wypisaną na ekran to obiekty przekazywane przez referencję zawsze wypiszą ten sam wynik = 1 ponieważ zarówno wywołanie metody Start jak i odczyt Value dotyczy tego samego obiektu. W przypadku obiektów przekazywanych przez wartość w niektórych przypadkach możemy otrzymać zero. Stanie się tak kiedy wywołanie Start nastąpi w innej domenie niż ta, w której odczytujemy właściwość Value. A dzieje sie tak ponieważ obie czynność dotyczą de facto innych obiektów.
Sandbox.vshost.exe
1
Sandbox.vshost.exe
1
TestDomain
1
TestDomain
1
TestDomain
0
Sandbox.vshost.exe
1
TestDomain
0
Sandbox.vshost.exe
1

25/11/2014

Trochę o wynagradzaniu w IT 2

Home

W tym poście będę kontynuował tematykę wynagradzaniu programistów i napiszę o tzw. bonusach na wejście oraz pakietach akcji (znanych też pod nazwą RSU - Restricted Stock Unit). W Polsce są to rzeczy, powiedziałbym, egzotyczne. O pakietach akcji to pewnie jeszcze sporo osób słyszało, ale o bonusie na wejście to pewnie mało kto.

Tak jak napisałem w poprzednim poście, obie te rzeczy są dodatkiem do systemu poziomów. Sprawiają, że jest bardziej elastyczny i dają pole do negocjacji, czego w systemie poziomów nie ma. Bonus na wejście, po pierwsze, pozwala przyciągnąć pracownika, jeśli goła pensja wynikająca z poziomu jest za niska, a jednak chcemy go zatrudnić. Bonus na wejście wypłacany jest w całości z pierwszą pensją albo proporcjonalne co miesiąc przez 1 lub 2 lata. Czasami jest tak, że w pierwszy roku bonus wynosi X, a w drugim mniej. Bonus potrafi stanowić bardzo ważną część pensji, nawet 30%!

Ktoś zapyta, a po co taki bonus skoro od razu można dać więcej? No właśnie nie można, bo system poziomów jest po to, aby się go trzymać. Jeśli robimy wyjątki to nie ma on sensu. Sensu nie ma też sztuczne zawyżanie poziomu, to byłoby jeszcze gorsze. W tym momencie dochodzimy do drugiej funkcji bonusu. Tak jak napisałem jest on czasowy i stanowi ważną część pensji. Po upływie 2 lat potencjalnie możemy więc ''stracić'' kawał grosza, o ile się nie wykażemy i nie awansujemy na kolejny poziom. Czyli ten bonus w założeniu działa dodatkowo jako motywator.

Teraz trochę o akcje. Ten element wynagrodzenia ma za zadanie związać pracownika z firmą. Chodzi o to, że na wejściu dostajesz na przykład pakiet 50 akcji, ale nie możesz ich od razu sprzedać. Dopiero po upływie 1 roku uzyskujesz dostęp na przykład do 10% z nich, po upływie 2 roku kolejne 15%, a w każdym kolejnym roku kolejne 25%. Systemy różnią się w zależności od firmy. Co więcej, co roku możemy dostać kolejny pakiet akcji. Załóżmy, że na wejściu dostaliśmy 50 akcji, a potem co roku po 50. Pracujemy już 5 i do tej pory nie sprzedawaliśmy niczego, a więc na koniec 5 roku mamy przypisanych 250 akcji i według moich obliczeń możemy sprzedać 170 z nich. A, jeśli pracujemy dla takiego Google, będzie to stanowić na dzisiaj około 90 tysięcy $, a akcje warte kolejne 42 tysiące $ będą na nas czekać i wciąż możemy dostawać kolejne porcje.

Z tego co wiem, zdarza się tak, że niektórzy pracownicy dostają co roku w akcjach nawet więcej niż ich pensja. Zauważcie, że celowo w pierwszych latach dostaje się mało akcji, aby ich nie marnować na pracowników, którzy się nie sprawdzą lub szybko odejdą. Równocześnie odchodząc z pracy po kilku latach mamy świadomość, że tyle, a tyle akcji na nas jeszcze czeka i jak tu zmienić pracę w takiej sytuacji ;)

Co o tym myślicie? Ja mam mieszane uczucia, szczególnie jeśli chodzi o bonus na wejście. Z drugiej strony to pewnie dlatego, że jestem przyzwyczajony do konkretnej kwoty w umowie, którą staram się maksymalizować. Przy systemie z bonusem na wejście i dodatkowymi akcjami bazowa pensja może być niższa, niż gdyby tych bonusów nie było i dochodzi też element niepewności. Jak zawsze jest coś za coś.

20/11/2014

Trochę o wynagradzaniu w IT

Home

W Polsce system wynagrodzeń w IT przeważnie wygląda tak. Przychodzi się do firmy i na wejściu dostaje się tyle, ile wynegocjowało się na początku. W niektórych firmach co roku można też liczyć na wyrównanie inflacyjne (z reguły kilka procent), a jeśli się posiedzi w firmie dłużej lub awansuje to jest szansa na większą podwyżkę. Czasami jest też tak, że pensje są zamrożone nawet prze kilka lat. Według mojego i ludzi z jakim rozmawiałem doświadczenia o dużą podwyżkę najłatwiej zmieniając pracę. Dodatkowe benefity to przeważnie opieka medyczna i karta Multisport lub podobna. Bywają też inne, ale, moim zdaniem, jeśli już są, to pełnią rolę wisienki na torcie niż czegoś co mogłoby rzeczywiście kogoś skusić. Oczywiście szczegóły zależą od firmy, ale moim zdaniem ten system jest mocno nieokreślony i bardzo dużo zależy od umiejętności negocjowania i momentu, kiedy przyszło się do firmy.

Mi do gustu przypadł system stosowany w niektórych, bo w cale nie wszystkich, firmach na zachodzie. Zacznę od tego, że opiera się na systemie poziomów, a od zdobytego poziomu bezpośrednio zależy nasza pensja. Nie jest to regułą, ale ja akurat spotkałem się ze skalą zaczynającą się w okolicach 8 oraz kończącą się w okolicach 20 i zawsze się zastanawiam z czego to wynika. Nawet o to pytałem, ale odpowiedzi były, jak dla mnie, mgliste. Na przykład spotkałem się z stwierdzeniem, że z powodów psychologicznych po poziom 1 to brzmi źle.

Ostatnio, całkiem przez przypadek, natknąłem się na kilka artykułów na ten temat napisanych, między innymi, przez Joel'a Spolsky'ego jednego z założycieli portalu stackoverflow.com. W firmie Joel'a algorytm liczenia poziomu jest funkcją 3 zmiennych tj. doświadczenia (liczonego w latach), umiejętności (ocenianych w zakresie 0-6) oraz zakresu obowiązków (również ocenianego w zakresie 0-6). A możliwe kombinacje zostały ujęte w taką tabelkę:



Ważne jest to, że pracowniczy na danym poziomie zarabiają tyle samo względem kwoty bazowej, która aktualizowana jest co jakiś czas. Czyli na przykład na poziomie dziewiątym zarabiasz X, na dziesiątym X+10%, a na jedenastym X+20% itd. Kwota X nie podlega dyskusji. Jeśli chce się zarabiać więcej to najłatwiej osiągnąć to przez zwiększenie swoich umiejętności. Zauważcie, że według powyższej tabelki wraz z kolejnymi latami doświadczenia poziom rośnie powoli w porównaniu do wzrostu umiejętności i zakresu obowiązków.

Istotne jest to, że osiągniecie maksymalnego poziomu nie oznacza, że programista przestaje być programistą i staje się menadżerem. Wprost odwrotnie, to oznacza, że jest wyjebistym programistą i będzie nadal robił to w czym jest najlepszy. Natomiast jak zaczynasz bez żadnego doświadczenia to dostajesz co prawda najniższy poziom, ale po pierwszym roku możesz skoczyć o 5 oczek do przodu, czyli tyle co ma ktoś z 15 latami doświadczenia, ale nie jest tak dobry jak ty.

Jak dla mnie takie postawienie sprawy to super rzecz. Każdy wie, na co może liczyć i mniej więcej przewidzieć, jak będzie wyglądała jego pensja w przyszłości. Można się pewnie czepiać, że ocena umiejętności jest subiektywna, że ktoś może nas nam zaniżyć ocenę... Ja na taki zarzut odpowiem tak: nie ma systemu idealnego i uważam, że ten jest dużo lepszy od tego co opisałem na początki postu. Natomiast jeśli uważasz, że ktoś może Ci celowo zaniżyć ocenę to lepiej bierz nogi za pas i zmień pracę.

Co o tym myślicie? Czy taki system mógłby przyjąć się w Polsce?

Na koniec trochę linków:
W kolejnym poście napiszę o systemie bonusów na wejście oraz opcji na akcje, które stanowią ważne uzupełnienie czystego systemu poziomów, a są bardzo mało znane w Polsce.

11/11/2014

Domeny aplikacyjne i wątki

Home

Jakiś czas temu odpowiedziałem na pytanie na stackoverflow.com dotyczące kończenia pracy wątków z zewnętrznej biblioteki w sytuacji kiedy powinny już zakończyć pracę, a jednak tego nie zrobiły. Moja odpowiedź została co prawda skrytykowana, zresztą słusznie, ale dzięki temu dowiedziałem się rzeczy, która mi wcześniej umknęła.

W mojej odpowiedzi zasugerowałem, że skoro z jakiegoś powodu musimy użyć zewnętrznej biblioteki i ona nie działa to ja bym ją załadował do oddzielnej domeny aplikacyjnej i w tej nowej domenie uruchomił też obliczenia (wątki). Taką domeną można natomiast w dowolnym momencie "odładować" przy pomocy AppDomain.Unload. Napisałem nawet przykład pokazujący, że to działa. W czym więc problem?

Otóż wywołanie AppDomain.Unload może się nie powieść i zostanie wtedy rzucony wyjątku CannotUnloadAppDomainException. Powodów mogą być trzy, ale nas interesuje jeden. Kiedy wołamy AppDomain.Unload i wewnątrz domeny są aktywne jakieś wątki to AppDomain.Unload spróbuje je ubić przy pomocy metody Thread.Abort. Jeśli się uda to ok, ale Thread.Abort może nie być w stanie ubić wątku i wtedy zostanie wygenerowany wzmiankowany powyżej wyjątek.

Kiedy Thread.Abort nie zadziała? Dokumentacja wspomina o dwóch przypadkach.
  • Kiedy wątek wykonuje kod niezarządzany.
  • Kiedy wątek wykonuje właśnie kod wewnątrz bloku finally. To można bardzo łatwo symulować przez umieszczenie wywołania Thread.Sleep(100000) wewnątrz bloku finally.

08/11/2014

Jako programista przyzwyczaiłem się do...

Home

Jakiś czas temu rozmawiałem z kolegą z branży i w pewnym momencie powiedział on zdanie, które utkwiło mi w pamięci. Parafrazując stwierdził, że:

"Jako programista przyzwyczaiłem się do tego, że się ze mną rozmawia."

Powiedział to w kontekście pracy w firmie, dla kogoś. Chodziło o to, że nawet jeśli coś mu się nie podobało, ale musiał to zrobić bo ktoś podjął taką decyzję, to nie bolało tak bardzo jeśli ktoś z nim wcześniej o tym porozmawiał. Mam tutaj na myśli zarówno sprawy techniczne co nasuwa się samo, ale również te "miękkie" na przykład związane z organizacją pracy.

Jak się nad tym chwilę zastanowiłem to stwierdziłem, że z pewnymi wyjątkami mam podobne doświadczenie i w sumie takie podejście wydało mi się oczywiste. Pytanie czy tak jest wszędzie? Może po prostu mieliśmy szczęście. Czy macie podobne wrażenia, a może wprost przeciwnie?